poniedziałek, 22 grudnia 2014

Od Kurt'a


Był wrzesień liście zaczynały zmieniać swoje barwy na ciepłe kolory, a powietrze zaczynało być coraz zimniejsze. Dni były krótsze, a niebo coraz częściej było pokryte dużą ilością chmur. Pierwsze promienie jesiennego światła wpadły do mojego pokoju, gdy miałem już wstawać i iść do nowej szkoły – zacząć żyć samodzielnie. Wstałem z dużego łóżka, założyłem kapcie i poszedłem do toalety. Podszedłem do lustra „Będzie Dobrze” powiedziałem do siebie. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Nałożyłem żel na włosy – umyłem je (tak jak resztę ciała). Wysuszyłem włosy, ładnie je wystylizowałem i podszedłem do szafy. Otworzyłem ją. Zdecydowałem, że założę białą koszulę w niebieską kratkę, szare rurki, do tego czarne Vans’y. Do ręki wziąłem czarny płaszcz, a na ramię zarzuciłem torbę, która była przepełniona od masy przeróżnych książek. Zamknąłem drzwi na klucz i zszedłem na dół na śniadanie (mieszkam w hotelu). O tak wczesnej porze w jadalni byli tylko emeryci. Nałożyłem sobie jajecznicę i nalałem świeżej herbaty. Zjadłem szybko i wyszedłem po to by się nie spóźnić. Narzuciłem płaszcz i praktycznie wybiegłem na ulicę. Potem trochę zwolniłem, bo do liceum miałem dosłownie trzy sekundy. Wszedłem przez duże, drewniane drzwi i podszedłem do sali teatralnej. Na ścianie koło wejścia taśmą przyklejona była kartka „przesłuchania zaczynamy godzinę później. Przepraszamy za utrudnienia”. Żeby dostać się do tego liceum trzeba było pokazać co się umie, zaprezentować się – zaśpiewać lub zagrać coś na przesłuchaniu. Postanowiłem więc iść do jakiejś wolnej sali i przećwiczyć jeszcze raz piosenkę. Usiadłem przy pianinie. Nikogo nie było w pomieszczeniu. I zacząłem:
When I find myself in times of trouble,
Mother Mary comes to me,
Speaking words of wisdom, let it be.
And in my hour of darkness,
She is standing right in front of me,
Speaking words of wisdom, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, let it be,
Whisper words of wisdom, let it be.

And when the broken hearted people,
Living in the world agree,
There will be an answer, let it be.
For though they may be parted there is,
Still a chance that they will see,
There will be an answer, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, let it be.
Yeah, there will be an answer, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, let it be.
Whisper words of wisdom, let it be.

Let it be, let it be. Let it be, let it be.
Whisper words of wisdom, let it be.

And when the night is cloudy,
There is still a light that shines on me,
Shine on until tomorrow, let it be.
I wake up to the sound of music,
Mother Mary comes to me,
Speaking words of wisdom, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, yeah, let it be.
There will be no sorrow, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, yeah, let it be.
There will be no sorrow, let it be.
Let it be, let it be. Let it be, yeah, let it be.
Whisper words of wisdom, let it be.
W połowie piosenki zorientowałem się, że ktoś na mnie patrzy. Przez małe okienko w drzwiach patrzyła dziewczyna z średnimi czarno-brązowymi włosami. Byłą ubrana dość mocno – Rock’owo. Gdy wstałem i miała już dochodzić godzina przesłuchań, ona szybko znikła z przed szyby. Poszedłem prosto do Sali teatralnej. Przechodziłem korytarzem. Wszyscy patrzyli się na mnie wzrokiem „Mmm..świeże mięsko!”. Nie czułem się komfortowo, no ale nic nie dało się zrobić. Otworzyłem drzwi. Na sali spodziewałem się tylko mnie i dwójkę innych nauczycieli. Niestety moje przeczucia nie potwierdziły się. W „teatrze” było chyba 300-400 zapełnionych miejsc. Miałem nadzieję, że nie zeżrę mnie trema…
Nieznajoma?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz