piątek, 26 grudnia 2014
Od Kurta cd. Effy
Powoli wszedłem do dużej Sali gdzie zespół Effy miał miejscówkę. Gdy odchyliłem drzwi już docierały do mnie pierwsze głosy:
- Czego tu chcesz?! – zapytali wszyscy nieuprzejmie.
- Przyszedłem tylko po torebkę Effy, ona czeka przed wejściem – odpowiedziałem znieważając pozostałych.
- Zerwij z nią! Ty nie wiesz jaka ona jest naprawdę – powiedział Will.
- No to proszę, wytłumaczcie mi jaka ona niby jest? Hmm? – usiadłem na krześle.
- Z każdym chłopakiem, z którym zacznie chodzić zrywa po tygodniu. Jeśli nam nie wierzysz to spróbuj zapytać się kogokolwiek ze szkoły – powiedział James.
- Okay, ta rozmowa nie ma sensu. Wy myślicie, że ona jest nienormalna, a ja ją kocham. Więc nigdy nie dojdziemy do zgody – powiedziałem przewracając oczami.
- Chłopie my tylko chcemy Ci pomóc, żebyś potem miał lepszą reputację w szkole.
Nagle do pomieszczenia wbiegła Effy, myśląca, że już mi coś zrobili:
- Nic Ci nie jest? – zapytała, przytulając się do mnie.
- Nie, wszystko w porządku, ale myślę, że w każdej chwili mogę oberwać, więc poczekam na zewnątrz – w tamtym momencie pocałowałem ją, a inni zamarli – Proszę załatw to, tylko szybko, bo jestem głodny. Wyszedłem przed budynek. Słońce świeciło na niebie, a ja wpatrując się w niebo usiadłem na schodach. Po paru minutach przyszła Effy.
Effy?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz