Nie wiedziałam co powiedzieć. Czy mam uderzyć go, czy po prostu uśmiechnąć się... Postanowiłam że uśmiechnę się... Wszyscy zaczęli krzyczeć, wołać, gwizdać... :
- Effy ! Nie wiedzieliśmy że coś was łączy... ! On jest w twoim stylu?! - ciągle ktoś krzyczał
Wkurzyłam się... Nie na chłopaka który pocałował mnie na scenie przed prawie całym liceum, ale za to że oni sądzą że nie mam uczuć... Przedtem byłam oschła, surowa, a jeśli byłam z jakimś chłopakiem ( ojj dużo razy ) to tylko by go upokorzyć lub się ponabijać, a teraz czułam coś innego; nie miałam zamiaru, ani go uderzyć, ani uciec... Choć to drugie wygrało.
- Zamknijcie się ! - krzyknęłam
Nagle zrobiła się grobowa cisza. Ja pociągnęłam chłopaka za sobą i wyszliśmy. Oczywiście czasnęłam tak mocno drzwiami że coś spadło i się po czaskało.
- Przepraszam... - powiedziałam - Odprowadzisz mnie ? - spytałam po chwili
Na dworze było już ciemno i zimno, a ja oczywiście zapomniałam kurtki. Miałam tylko bluzkę na ramiączkach. Chłopak spojrzał na mnie i dał mi swoją bluzę. Lekko podniosłam kącik ust... Chłopak zarzucił mi bluzę na plecy, a ja owinęłam się nią jak kocykiem.
***
Byliśmy już pod moim domem. Stałam przy furtce, zapatrzona w chłopaka. Czyli Kurt mnie kocha ?? Pocałowałam chłopaka. Najpierw miał być to krótki pocałunek, taki buziaczek na pożegnanie, ale zmienił się w namiętny pocałunek.
(Kurt)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz