wtorek, 23 grudnia 2014

Od Kurt'a cd. Effy

mm, mmm…j-ja nie ch-chciałem….- ledwo co wydusiłem.
-Spoko, ja już wlazłeś to chodź – dziewczyna powiedziała z lekkim uśmiechem. Złapała mnie za rękę i pociągnęła do swojego pokoju. Dwie ściany to instrumenty, a jedna z nich to same gitary. Ma także jedna ścianę z rożnymi zdjęciami jak była z rodzina i przyjaciółmi. Po całym pokoju walają się nuty i słowa do nieznanych melodii. Usiadłem na łóżku:
-Chcesz się czegoś napić? – zapytała.
- Jasne, wody jak możesz – odpowiedziałem.
-To chodź ze mną – zeszliśmy powoli po dużych, bukowych schodach. Z każdym krokiem stopnie coraz bardziej skrzypiały, a dom wydawał się nowy:
- Długo tu mieszkasz? – zapytałem.
- Od paru miesięcy. Wcześniej mieszkałam z matką, ale nie mogłam z nią wytrzymać … piła. Ojca nie znałam…- odpowiedziała, ale widać było, że nie chce o tym rozmawiać – Ty? Jak się tu znalazłeś?
- Mieszkam w hotelu. Wcześniej żyłem z ojcem, przyszywaną matką i bratem. Po śmierci mojej matki ojciec nie mógł się pozbierać, ale los chciał mu dać drugą szansę z kimś innym. Lecz ja nie miałem zamiaru brać w tym udziału.
-Bardzo mi przykro – odpowiedziała, podeszłą do mnie i przytuliła mnie. Zaraz potem wręczył mi szklankę wody i poszliśmy na górę.

***
Po kilku godzinach chciałem już iść, ale dziewczyna zrobiła coś czego się niespodziewałem…
Effie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz