- Daj mi dwie chusteczki – poprosiłem dziewczynę. Po czym przyniosła je, a ja zawinąłem je w dwa rulony i włożyłem do dwóch dziurek od nosa. Po czym wyszedłem przed budynek:
- Gdzie idziesz? – zapytała Effy.
- Ja poczekam przed. Najpierw się dogadajcie, potem wejdę. Nie chciałbym dostać drugi raz – powiedziałem ze znużeniem w głosie.
- Dobrze, ale jakby szedł Alex to bez wahania wchodź – odpowiedziała.
- Mhn – przytaknąłem. Usiadłem na schodach. Krwawienie już trochę ustało więc wyrzuciłem chusteczki na trawę. Popatrzyłem na niebo, chmury swobodnie poruszały się po błękitnym „morzu”. Zastanawiałem się czy oni wszyscy mówili prawdę. Czy Effy chce mnie potraktować, jak jednych ze swoich innych kolesi?
Siedziałem jeszcze dłuższy czas, gdy wyszła:
- Dobra idziemy stąd…
- Dlaczego?
- Jeśli oni nie potrafią zaakceptować Ciebie, to ja nie potrafię zaakceptować ich – powiedziała, po czym wstała ze schodów i wzięła mnie za rękę.
- Gdzie ty chcesz iść? – zapytałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz