sobota, 27 grudnia 2014
Od Kurt'a cd. Effy
Godziny szybko mijały, a my ciągle graliśmy w kalambury. Wiedziałem, że muszę iść do hotelu, ale nie zostawię Blaine’a razem z Effy samych w jej domu. Kto normalny by tak zrobił. Muszę przyznać Blaine, był bardzo pogodną osobą i wydawał się przyjacielski. Co chwilę Ef gdzieś wychodziła to coraz bardziej się poznawaliśmy. Co oczywiście nie zmieniało faktu, że ciągle mógł wyrwać Effy z moich objęć. Po kilku godzinach Blaine wreszcie poszedł, a ja z Ef mieliśmy czas tylko dla siebie. Zacząłęm ją całować i wyszeptałem jej do ucha:
- Muszę już iść…
- Dlaczego? – zapytała, ze smutkiem w głosie.
- Jutro szkoła – odparłem.
- Możesz spać u mnie, swoje książki masz na górze, przed imprezą zostawiłeś je. Proszę zostań…- zaproponowała.
- Jeśli nalegasz – podniosłem lekko kącik ust. A potem odpłynęliśmy w trans, w który od dawna chciałem odpłynąć.
Effy?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz