Strony

wtorek, 23 grudnia 2014

Od Kurt'a cd. Effy


- No myślałem, że się ciebie już nie doczekam – powiedziałem uśmiechając się.
- A widzisz, jednak każdego umiem jeszcze zaskoczyć – powiedziała Effie.
- To prowadź, a dokładniej gdzie idziemy? – zapytałem.
-Widzisz tą wielką willę na wzgórzu? Tam właśnie podążamy – trochę się rozkręcisz i poznasz nowe osoby.
- Tak…- nie miałem zamiaru poznawać nowych osób, ani w ogóle je widzieć, ale Effie, była bardzo przekonując. Nikt nie mógłby się jej oprzeć.
Gdy doszliśmy na miejsce, Effie poszła grać na scenę, a ja postanowiłem iść gdzieś usiąść. Po długich oczekiwaniach znalazłem idealne miejsce z widokiem na scenę. Po chwili usiadł koło mnie czarno włosy mężczyzna:
- James, James Smith – wyciągnął do mnie rękę.
- Kurt Hummel – uścisnąłem jego dłoń.
- To jak tam wasz związek? – zapytał.
- WASZ?!- zdziwiłem się.
- No twój i tej gwiazdy na scenie…- odparł, kompletnie zakłopotany.
- Przepraszam muszę iść do toalety… - poszedłem do łazienki, odkręciłem zimną wodę i polałem sobie nią twarz. Ciągle myślałem, jak ktoś mógł pomyśleć, że jesteśmy razem. Byliśmy jak woda i ogień. Dwa różne żywioły. Ona mocna, Rock’owa dziewczyna, która zawsze postawi na swoim i lubi być w centrum uwagi. Ja delikatny, klasyczny chłopak, z odmiennym stylem, cichy i łatwo mnie na coś namówić. W tamtym momencie do łazienki wbiegła Effie:
-Boże! Na szczęście tu jesteś, a już się bałam, że poszedłeś! Jak się bawisz? – zapytała.
- Świetnie, ale połowa osób z tond myśli, że jesteśmy razem…- odparłem z niesmakiem.
- Nie obchodzi mnie co inni myślą chodź idziemy się bawić! – niemalże wykrzyknęła. Poszliśmy do salonu, a tam zaczynali grać w butelkę. – chodź to świetne!
- Jeśli muszę, to okej…. – i tak zaczęliśmy grać w butelke.
(Effy)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz